“Uśmiech!” — to zawołanie bardzo często towarzyszy robieniu zdjęć, zwłaszcza grupowych. Jednak nie zawsze na portretowych przedstawieniach ludzie byli tak skorzy do prezentacji swojego uzębienia, jak dzisiaj. Dlaczego? W artykule postaramy się to wyjaśnić oraz podamy kilka innych ciekawostek dotyczących uśmiechu.
Uśmiech w sztuce
Regularne wizyty w gabinecie stomatologicznym pomagają dbać o zdrowie zębów i jamy ustnej. Wbrew pozorom większość osób przełamuje swój strach przed chodzeniem do dentysty wcale nie dlatego, że chcą mieć dobry stan uzębienia. Ostateczne przezwyciężenie obaw ma bezpośredni związek przede wszystkim z pragnieniem realizacji marzenia o pięknym uśmiechu. To skarb tak cenny, że pacjenci są w stanie wiele znieść, aby móc bez wstydu otworzyć usta i pokazać białe, równe zęby.
Uśmiech jest nieodłącznym elementem wizerunku człowieka. Trudno sobie zatem wyobrazić, że w poprzednich epokach portreciści ważnych osobistości aż do XVIII wieku unikali odmalowywania tego charakterystycznego grymasu twarzy. Czy to dlatego, że wszystkie znane persony miały podły charakter lub stale smuciły się? Głównym powodem powszechnego braku uśmiechu na obrazach było kojarzenie zębów ze zwierzęcą i dziką naturą człowieka. Co ciekawe, otwarte usta można znaleźć w galerii sztuki, ale tylko na wizerunkach osób najniższego stanu, czyli cieszących się złą opinią nędzarzy i pijaków.
W sztuce starożytnej uśmiechnięte postaci pojawiały się często, choć był to tylko grymas unoszących się nieśmiało kącików ust. Dla średniowiecznych twórców delikatny uśmiech był zarezerwowany wyłącznie dla Maryi, towarzyszącego jej dzieciątka lub świętych. Propagowane przez duchowieństwo normy miały kolosalny wpływ na sposób portretowania. Panowało przeświadczenie, że “zwykli ludzie” powinni umieć panować nad swoim ciałem, w tym także nad mimiką.
Oczywiście natura nie znosi próżni. Angielski grafik oraz ilustrator Olly Gibbs postanowił odświeżyć dzieła dawnych mistrzów i przywrócić sportretowanym osobom szczery uśmiech. Jego prace z 2017 wywołały w Internecie prawdziwą furorę. Uśmiechnięte twarze niderlandzkich mieszczan zmieniły wymowę portretów, a przedstawieni ludzie zaczęli wyglądać naprawdę sympatycznie.
Cały “garnitur zębów” pojawił się w malarstwie dopiero w epoce oświecenia. Na nieco większą swobodę niż we wczesnym średniowieczu mogli pozwolić sobie artyści renesansu. I całe szczęście, bo trudno wyobrazić sobie historię sztuki bez Mona Lisy (1504-1507 r.) Leonardo da Vinciego i słynnego “uśmiechu Giocondy”. Jednak nawet wielki mistrz nie ośmielił się namalować na płótnie zębów. Warto w tym miejscu wspomnieć o bardziej prozaicznym przyczynie braku uśmiechu na obrazach. Chodzi oczywiście o fatalny stan uzębienia. W epokach, o których mowa, nie istniały jeszcze profesjonalne kliniki dentystyczne. Uważni czytelnicy naszego bloga zapewne pamiętają, że gabinety, w których leczono zęby, zaczęły powstawać dopiero w XVIII wieku.
Jak rozpoznać uśmiech?
Mniej więcej w tym samym czasie powstały pierwsze prace naukowe poświęcone istocie uśmiechu. Skrupulatne badania prowadził francuski lekarz Guillaume Duchenne. Rozróżnił dwa rodzaje uśmiechu: wymagającego pracy tylko mięśni jarzmowych lub jednoczesnej pracy mięśni jarzmowych oraz okrężnych oka. Ten pierwszy uznawany jest za bardziej szczery. Nadano mu nazwę “uśmiech Duchenne’a”. Drugi typ także posiada swój przydomek (“uśmiech Pan Am”), który jest nawiązaniem do grymasu stewardess, wymuszonego przez politykę korporacji znanych linii lotniczych.
O tym, że żyjemy w epoce uśmiechu, nie trzeba chyba nikogo długo przekonywać. Wystarczy wspomnieć, że we współczesnych aparatach fotograficznych producenci coraz częściej stosują funkcję “wykrywania uśmiechu”. Gdy ktoś wykonuje charakterystyczny grymas, cyfrowy aparat rozpoznaje odpowiednie napięcie mięśniowe twarzy i automatycznie wykonuje fotografię. To jeszcze jeden z powodów, dla których warto odwiedzać gabinet stomatologiczny. Skoro nigdy nie wiadomo, kiedy zrobią nam zdjęcie, lepiej zawsze mieć uzębienie, którego nie trzeba się wstydzić pokazać.