Jak to się zaczęło? Wczesna historia profesjonalnej stomatologii

Pacjentów gabinetu stomatologicznego zazwyczaj najbardziej interesuje szybkie pozbycie się bólu lub uciążliwego dyskomfortu odczuwanego w jamie ustnej. Nasz cykl artykułów blogowych ma jednak na celu nie tylko przybliżanie szczegółów konkretnych zabiegów medycznych wykonywanych w klinice dentystycznej Aldent. Chcemy oprócz tego powiększać wiedzę ogólną czytelników i stąd pomysł na dzisiejszy wpis, który poświęcimy wczesnej historii stomatologii.

Dawno, dawno temu. Początki problemów z zębami

Stomatologia jest znacznie młodsza niż same problemy z zębami. Ślady niszczycielskiej działalności próchnicy znaleziono na szczątkach zębów dinozaurów. Pierwotny człowiek wprawdzie mniej narażony był na ubytki próchnicze, lecz nękały go inne dolegliwości — głównie związane z nadmiernym ścieraniem kości. Tworzenie ozdób z zębów także ma swoje uzasadnienie, ponieważ dobrze zachowane egzemplarze godne ekspozycji były rzadkością i prawdziwym skarbem.
 
Rozwój każdej dziedziny medycyny potrafi być niezwykle interesujący, o ile zostanie opisany w zajmujący sposób. Potwierdza to m.in. popularność literackiego bestselleru “Stulecie chirurgów” pióra Jürgena Thorwald. Również dzieje stomatologii doczekały się szerokiego i wnikliwego omówienia w osobnej publikacji. W 2020 roku wydawnictwo Marginesy wydało książkę Jamesa Wynbrandta pt.: “Bolesna historia stomatologii. Albo płacz i zgrzytanie zębów od starożytności po czasy współczesne”.
 
Autor zaprasza czytelnika do podróży w czasie. Miejscem odwiedzin literackiego wehikułu są nie tylko pierwowzory współczesnych profesjonalnych gabinetów stomatologicznych, ale i mało higieniczne izby lokalnych wyrwizębów, prymitywne kliniki cyrulików oraz znachorów. W porównaniu z doświadczeniami osób żyjących w starożytności, obecne warunki leczenia zębów jawią się jako pochodzące rodem ze znanych nam filmów science-fiction.

Leczenie zębów w starożytności

Gdy minęła już pierwotna epoka prób i błędów, z amatorskiej stomatologii wyłoniła się jej bardziej profesjonalna odmiana. Trzy tysiące lat temu Etruskowie dokonywali pierwszych prób montażu mostów protetycznych. Grecy znani są do dziś z umiłowania mądrości naukowej, więc nie dziwi, że ich najbardziej znany lekarz Hipokrates widział związek pomiędzy nawykami higienicznymi a dolegliwościami stomatologicznymi (głównie o pochodzeniu próchniczym). Pisma tego medyka to także pierwsze źródła opisu procedury ekstrakcji zęba, do której używano kleszczy o wdzięcznej nazwie… plumbeumodontagogon. Prawda, że łatwa do zapamiętania?
 
Trudno Hipokratesa uznać za protoplastę wszystkich dentystów skoro uważał, że mężczyźni mają więcej zębów od kobiet. Z czasem ekstrakcja przestała być jedyną rekomendowaną metodą leczenia. Wrzody i opuchnięte miejsca przypalano rozgrzanym żelazem, a zęby zatruwano arszenikiem. Kto miał mniej szczęścia, mógł z zabiegu nie wyjść cało lub o własnych siłach. Za szczęśliwca mógł uznać się za to ten pacjent, któremu zalecano jedynie płukanie jamy ustnej octem albo żucie miąższu niedojrzałych owoców.
 
Kto zatem boi się umówić wizytę we współczesnym gabinecie stomatologicznym, niech przypomni sobie chociaż jeden z dawnych sposobów leczenia zębów. Wówczas perspektywa przejścia zabiegu w komfortowych warunkach, z możliwością znieczulenia i pod czujnym okiem specjalistów okaże się co najmniej znośna.